środa, 16 maja 2012

Part V

Miesiąc. Tyle czasu go nie ma. Nie odzywa się do mnie, nie dzwoni, nie widuje go nawet na mieście. Czuję jakbym coś straciła, mimo, że nie miałam nic. Ale w sumie miałam. Miałam  nadzieję, że może coś się poprawić w moim życiu. Byłam bardzo głupia wierząc w to. Był to nic nieznaczący w moim życiu epizod. Jest on w moim umyśle, jestem jednak pewna, iż już niedługo pozbędę się go stamtąd. 
Tutaj na pewno nie chodziło o uczucia. Po prostu w jakiś sposób mnie intrygował. Pociągała mnie jego tajemniczość. To wszystko.
Jedno co mnie teraz irytuje, to to, że popadam w rutynę. Spotkania z Jasmine, nauka, spotkania, nauka.. I tak w kółko. Patrick, mój najlepszy przyjaciel od piaskownicy, jest troszeczkę na mnie zły, że poświęcam mu zbyt mało czasu, ale obiecałam mu, że to się zmieni. Właśnie z tego powodu dzisiaj wieczorem idę z nim na imprezę. Mama , która niedawno po ostatnim moim widzeniu z Patrickiem wróciła do domu, nie miała nic przeciwko. Wręcz przeciwnie! Chciała, abym wyszła wreszcie z tego domu! Charles ostatnio patrzy na mnie innym wzrokiem. Bardziej jak na kobietę, niż na dziewczynkę, z którą bawił się w na placu zabaw. Nie wiem czy powinno mnie to cieszyć, czy też nie. Ale na pewno w jakiś sposób mi się to podoba. W końcu każda kobieta uwielbia adorację i lubi, gdy zwraca się na nią uwagę.
Patrick był u mnie o godzinie 2o. Gdy mnie zobaczył, nie wiem dlaczego, był bardzo zdumiony. Byłam ubrana w czarną, krótką sukienkę i miałam rozpuszczone swoje falowane włosy.
-Wyglądasz przepięknie - powiedział dając mi białą różyczkę.
-Mówisz to jakby to było dziwne. - Powiedziałam z udawanym wyrzutem w głosie. 
-No bo rzadko wyglądasz choćby ładnie.. - Popatrzył się na moją reakcję, a potem wybuchnął śmiechem.
-Bardzo śmieszne. - Dostał ode mnie kuksańca.
Całą drogę śmieliśmy się i żartowaliśmy jak to mieliśmy w zwyczaju. Patrick uznał, że koniecznie musi mnie poznać z gospodarzem. Podobno był to 'świetny człowiek z jeszcze lepszym poczuciem humoru'. Gdy go zobaczyłam szczęka mi opadła. To był sam Charles. Popatrzyliśmy na siebie wymownie. Miałam tysiące myśli w mojej głowie. Na najrozsądniejszą uznałam tą, która mówiła mi, żebym udawała przy Patricku, że wcale nie znam Charlesa. Kiedy mój przyjaciel nas przedstawił, stwierdził, że pójdzie po coś do picia. Zostałam z Charlesem sama. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czekałam, aż on coś powie. Należały mi się jakieś wyjaśnienia po tym wszystkim co się stało, ale nawet nie chciałam się o nie domagać. To by wyglądało jakby mi zależało. A jedyne na czym mi w tej chwili zależało, to to, aby zobaczył, że mam to wszystko gdzieś. Rozejrzał się. Wydaję mi się , że za Patrickiem, a potem powiedział:
-Będziemy mogli później porozmawiać? - Spytał ściszonym głosem.
-Ale o czym? Bo nie rozumiem.. O swoich zainteresowaniach, hobby..?
-Nie bądź ironiczna, proszę Cię. Nie rozumiesz mnie, moich powodów dla których tak po prostu wyszedłem.
-Tak, masz rację. Nie rozumiem. I nie wiem nawet czy chcę zrozumieć. 
-Nie mam pojęcia czy tego chcesz, ale pomyślałem,że należą Ci się wyjaśnienia.
-Dobrze pomyślałeś. Ale troszeczkę za późno. Nie ma o czym mówić.
-Jeżeli tak uważasz. Chciałem zachować się dobrze. Jak widać nie udało mi się.
-Mogłeś próbować się zachować OK, jak wychodziłeś po angielsku.
-Hm.. Rozumiem, że czujesz się odrzucona i to sprawia, iż jesteś teraz taka nieugięta..
Zaczęłam się śmiać na całe pomieszczenie, w którym byliśmy. W tym momencie przyszedł Patrick.
-Miałeś rację. On rzeczywiście ma niesamowite poczucie humoru! - Uśmiechnęłam się promiennie do jednego i drugiego.
Nie wiem czemu, ale Patrick objął mnie ramieniem, co sprawiło, iż poczułam się lepiej w tym towarzystwie. W tej chwili obiecałam sobie, że przez cały wieczór, a nawet noc będę się świetnie bawić. I to w otoczeniu najprzystojniejszych facetów. Do nich należał Patrick. Śmiałam się cały czas, nawet, gdy rzeczy  nie były śmieszne. Tańczyłam, nawet wtedy, gdy nienawidziłam danej piosenki. Przez chwilę zostałam sama. Kątem okiem zauważyłam, że Charles podchodzi do mnie, ale nagle ktoś inny porwał mnie do tańca. Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Pierw mnie podrywa,a później robi jakąś dramatyczną scenę jak z filmu z Julią Roberts w roli głównej.. Od początku wiedziałam, że z nim jest coś nie tak. Było około godziny 0:0. Czułam się bardzo zmęczona. Stwierdziłam, że się czegoś napiję i usiądę. Z jednej strony widziałam Patricka, który rozmawia z jakąś szatynką, a w drugim końcu pokoju Charles z blondynką. Poczułam się przegrana. Wzięłam to głupie picie i wyszłam na zewnątrz, aby pooddychać świeżym powietrzem. Poczułam chłodny wiatr, uśmiechnęłam się. Wreszcie nie muszę go oglądać. Poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się i zobaczyłam człowieka z którym jeszcze niedawno tańczyłam. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Nie chciało mi się zbytnio z  nim rozmawiać. Nie miałam na to po prostu ochoty, ale przystojny był, to było trzeba mu przyznać. 
-Jesteś bardzo dobrą partnerką do tańca - zaczął konwersację ze mną.
-Nie tylko do tańca - zaśmiałam się, ale ze swojej głupoty. Flirtowałam z człowiekiem, którego nie znam i nie chcę nawet z nim rozmawiać. To oznacza, że właśnie w tej chwili włączyła się moja druga natura... 
-Czy to była jakaś propozycja? 
-Niczego nie sugerowałam mówiąc to.
Ktoś wyszedł przed główne drzwi, odwróciłam się i zobaczyłam mojego byłego adoratora. Poczułam z oddali jego zapach i czułam jak powoli tracę głowę. Mimo tego nadal uważnie słuchałam swojego chwilowego towarzysza. Ale on właśnie postanowił iść do WC. Gdy tylko wszedł do środka, Charles podszedł do mnie. Poczułam jego bliskość jak wtedy, gdy leżeliśmy na mojej kanapie. Miałam świadomość, iż na swoim ciele mam lekkie ciarki. W tej chwili zaczęłam się zastanawiać czy ta zawziętość jest mi tak potrzebna.
-Podoba Ci się u mnie? Szkoda, że wcześniej nie miałaś okazji tu być.
-Jako kto? Jedna z Twoich panienek, którą wołasz, kiedy Ci się nudzi? Jakoś nie żałuję.
-Wiesz jaki jest Twój problem? Sama odpowiadasz sobie na pytania i nie zastanawiasz się nawet nad położeniem drugiej osoby. Może gdybyś miała trochę empatii udałoby się nam porozmawiać.
-To Ty powinieneś się zastanowić czy ja w ogóle chcę z Tobą rozmawiać.
-Gdybyś nie chciała, nie byłoby Cię tutaj teraz.
-Nie wiedziałam do kogo idę.
-A ja nie o tym mówię. Chodzi o to, że gdy się dowiedziałaś szalałaś tak, aby wszyscy mogli to zauważyć. Ale tu nie chodziło o wszystkich, tylko o mnie. Próbowałaś mi udowodnić, że jest w porządku i że wcale Cię to nie zabolało jak ja Cię potraktowałem. Za co niezmiernie mi przykro. Nie chciałem , abyś czuła się zawiedziona moją osobą. Dlatego wtedy odszedłem bez słowa, a nie dlatego, że miałem się potraktować jak Ty to ujęłaś 'jedną z moich panienek'.
-Nie wierzę w Twoje słowa.
-I znowu zachowujesz się bardzo roztropnie. Właśnie to w Tobie polubiłem najbardziej, słońce.
W tej chwili nie wytrzymałam. Od jego wszystkich słów zrobiło mi się niedobrze. Odwróciłam się. Kiedy jednak chciałam wylać polej wiadro na niego, on się do mnie zbliżył i delikatnie położył swój palec na moich wargach, próbując przekonać mnie do ciszy. Udało mu się. Spojrzałam w jego oczy tylko na chwilę. Już chciałam go opuścić, gdy on powiedział:
-Myślałem, że w ten sposób to dla Ciebie działam dobrze. Jednak, kiedy Cię zobaczyłem strasznie zatęskniłem. Wcześniej ciągle o Tobie myślałem, jednak nie miałem odwagi do Ciebie zadzwonić i przeprosić. Wiedziałam, jak bardzo się głupio zachowałam i miałem stu procentową pewność, że nie będziesz chciała ze mną rozmawiać. Miałem rację. Ale nie mam Ci tego za złe. To tylko Ty możesz się gniewać na mnie. Teraz za pewno pójdziesz. A ja to zrozumiem. Zresztą zapewne już o mnie zapomniałeś. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze, bo na to naprawdę zasługujesz.
Patrzył mi głęboko w oczy. Powinnam teraz wyrwać się z jego uścisku i wejść do środka. Zabrać resztkę swoich rzeczy i poprosić, aby Patrick zabrał mnie do domu. Ale nie miałam już siły walczyć z samą sobą. Trzymał mnie w objęciach i na dobrą sprawę chciałam, żeby tak zostało. Nie wiem nawet w którym momencie, ale złapał mnie jeszcze mocniej odwrócił w kierunku balustrady, która właśnie teraz wbijała mi się w plecy i zaczął mnie namiętnie całować. I znowu te uczucie jakby świat nie istniał...

czwartek, 22 grudnia 2011

Part IV

-Nie lubię jak coś wychodzi mi po prostu dobrze. Jestem perfekcjonistką. – Spojrzałam na niego wymownie. – Chyba muszę się bardziej postarać.
-Sprawiasz, że czuję się cudownie. Jeżeli to uczucie miałoby się zwiększyć to byłbym w stanie ekstazy. – Ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha. Jego uścisk na moim ciele stał się mocniejszy. Byliśmy jeszcze bliżej o ile to możliwe.
-Brzmi kusząco. – Powiedziałam po chwili. – Tylko jak to zrobić? Może uzyskam małą odpowiedź.
-Cokolwiek robisz jest… - Charles nagle urwał, bo zgasło światło. – Drzwi i okna pozamykane? – Zapytał.
-Drzwi i okna. Wszystko. Garaż tym bardziej, bo nikt na razie z  niego nie korzysta. To pewnie korki. – Powiedziałam beznamiętnie. – Myślę, że jakoś do drzwi dojdziesz.
-Wyganiasz mnie? OK, rozumiem. Nie ma problemu. – Zaczął delikatnie wyrywać mi się z rąk.
-Nie! – Przyciągnęłam go do siebie. – Po prostu pomyślałam, że nie chcesz siedzieć w egipskich ciemnościach. – Opuszkami palców dotykałam jego twarzy. W którymś momencie moje palce zatrzymały się na jego wargach.
-Mi nic nie przeszkadza, jeśli tylko jestem w dobrym towarzystwie.
-Mam świeczki.
-Gdzie? Mogę iść po nie.
-U mnie w pokoju.
-Chyba nie trafię. Zaprowadzisz mnie?
-Z przyjemnością. Zapałki też są na górze.
-To chodźmy. – Wstał tak, aby nie zrobić mi nic przez przypadek. Wyjął telefon z ręki i zaczął nim świecić. Podał mi rękę. – Prowadź. – Szepnął.
Wstałam i wyjęłam swój telefon, aby widzieć drogę. Gdy byliśmy na schodach poczułam jak delikatnie kładzie swoją rękę na moim udzie. Odwróciłam się do niego.
-Jeśli boisz się, że się zgubisz, zawsze możesz potrzymać moją rękę.
-Chciałbym trzymać każdą część Twojego ciała.
-Miło mi to słyszeć.
Poszliśmy dalej. Byliśmy już na górze. Postawiliśmy trzy kroki i staliśmy w moim pokoju.
-Ładnie tu.
-Jest ciemno. Co Ty możesz widzieć? – Podeszłam do komody, gdzie leżały zapałki a obok nich świecę, potem kilka następnych w każdej innej części pokoju.  Kiedy zapalałam ostatnią święcę stał za mną. Czułam jego ciepły i lekko przyspieszony oddech. Poczułam, że go pragnę bardziej niż kiedykolwiek. Moje ciało chciało być z nim całą noc, a rozum mówił ‘zastanów się nad tym co robisz! Prześpi się z Tobą, rano go nie zobaczysz… Nigdy go nie zobaczysz…’ . Odwróciłam się.
-Twoje oczy wyglądają tak pięknie w blasku księżyca i świec. – Znowu te opuszki jego palców na mojej twarzy, które sprawiają, że gubię myśli i nie wiem co robię.
-Tylko w takim świetle wyglądają pięknie? – Zaśmiałam się.
-Nie drocz się. Dobrze wiesz, że dla mnie jesteś piękna w każdym wydaniu. – Przyciągnął mnie do siebie
-Nie wiem, nigdy mi tego nie mówiłeś. – Objęłam go w pasie. Bardzo  mocno jakbym się bała, że mi ucieknie. On pocałował mnie czule w czoło jak wtedy na powitanie.
-Nie powiem Ci wszystkiego.
-Dlaczego? – Spytałam.
-Nie chcę Cię zawieść swoją osobą. Nie chcę abyś czuła rozczarowanie. Chcę tylko być przy Tobie. Wiem t brzmi szalenie jak na tak krótką znajomość. Ale tak wyszło. Fascynujesz mnie. Jesteś inna niż dziewczęta, które znam. Uwierz mi, to dobrze o Tobie świadczy. Mam pragnienie bliskości z Tobą. Jak to robisz, że z każdym uśmiechem Twoim i słowem wypowiedzianym przez Ciebie, spojrzeniem zakochuje się w Tobie ? Że z każdym dotykiem pragnę Cię jeszcze więcej? Mogę rozmawiać z Tobą bez końca. Kiedy mówisz, patrzę na Twoje usta i… Jednocześnie chcę je całować i słuchać słów, które przez nie przechodzą? Powiedz, błagam.. Jak to robisz?
-To Ty mi powiedz jak to się dzieje, że raz się Ciebie boję, a drugi raz pragnę?
Na te słowa odsunął się ode mnie. – Bo jesteś mądrą osobą. Wiesz co robisz. Wyjdę już. Nie powinienem tu być ani przez chwilę. Przepraszam Cię. – Wyszedł tak szybko, że dopiero jak słyszałam jak był na dole dotarło do mnie co powiedział. Ruszyłam za nim… Ale nie zdążyłam. Kiedy byłam przy drzwiach usłyszałam jak odjeżdża. Dźwięk silnika sprawił, że poczułam jak moje serce rozpadło się na kawałki. Nie zrozumiałam o co mu chodzi. Co ukrywa, a raczej przed czym chce mnie chronić…
------------------------------

UWAGA!!!
Wiem, że długo nie pisałam i za to przepraszam. Za długość Partu IV też przepraszam. Chciałabym widzieć 5 komentarzy. :) 
Polecam wam gorąco zespół...
http://www.facebook.com/pages/Baba-Funk/110866392319521
Klikajcie 'Lubię To' :P ;)
Postaram się szybko napisać drugi!



środa, 29 czerwca 2011

Part III

...i  po prostu uśmiechnęłam się do niego. Był ubrany w jeansy z dziurami, czarny T-shirt i miał na sobie skórzaną kurtkę. Na szyi jaśniał nieśmiertelnik. Jego włosy były ułożone w nieładzie oraz był lekko zarośnięty. Był nieziemsko przystojny. Wszedł za próg milcząc. Objął mnie lekko w pasie i czule pocałował w czoło jakbyśmy znali się od dawna.
-Witaj. - Wyszeptał i zwolnił uścisk. - Jak się miewasz? Mam nadzieję, że przyszedłem w samą porę.
-Jesteś akurat. Zdążyłam ze wszystkim i nie czekałam. Wejdź dalej. - Wszedł dalej rozglądając się po bokach. Był wyraźnie zainteresowany. - Mam ćwiczenie z chemii.
-Miałem problemy z chemią. - Byliśmy w salonie.
-Powiedziałeś, że byłeś  bardzo dobry. - Powiedziałam to z rozczarowaniem.
-Skłamałem. - Wyznał szczerze.
-Dlaczego? Jaki miałeś w tym cel?
-Musiałem tu być. Przepraszam, ale po prostu musiałem. Cały dzień walczyłem, aby tylko nie dzwonić, bo wiedziałem, że i tak nie odbierzesz, a ja będę rozczarowany, że będę wymyślał miliony powodów dla których byś mogła nie odebrać. Było mi trudno. Zaintrygowałaś mnie. - Trzymał w ręku moje zdjęcie z młodszych lat, które zdjął z półki, uważnie oglądając. - A przecież Cię nie znam. Nic o Tobie nie wiem. Nawet nie pasujesz do mojego świata.
-Skąd możęsz to wiedzieć? Jak sam powiedziałeś, nie znasz mnie, ani nic o mnie nie wiesz. Może właśnie pasuje wręcz idealnie. - Na te słowa zaśmiał się i podszedł do mnie, po czym odgarnął moją grzywkę i powiedział:
-Rosalie, znam świetnie swój świat. To wystarczy, nie sądzisz?
-Może i masz rację. Opowiedz mi o nim. Upewnijmy się. Taki mały kompromis. - Usiadłam na kanapie i gestem zaprosiłam go, aby usiadł obok mnie. Zerknęłam na zegar. Była dopiero godzina 17:40. Miałam jeszcze sporo czasu, żeby zadzwonić do mamy. Jakie miałam szczęście, że nikogo nie ma w domu i nikogo nie będzie! Charles  usiadł obok mnie. Spojrzał mi w oczy.
-Nie mogę o nim mówić. Może w dalekiej przyszłości.
-To opowiedz mi o sobie. Chcę wiedzieć - urwałam na chwilę i nabrałam powietrza - wszystko... Tak... Chcę wiedzieć wszystko.
-Nie chcesz . Wszystko to trochę dużo, nie uważasz? Tam są też te złe rzeczy, a Ty nie chcesz się rozczarować. Wiem to. Może Ty mi coś powiesz.
-Dlaczego nic nie chcesz powiedzieć? Nie wierzę aby były same złe rzeczy. Tak to przynajmniej odebrałam.
-To nie tak. Zresztą mówienie tylko tych dobrych rzeczy i pominięcie tych złe przypomina oszustwo. Opowiem Ci później. Chcę rozmawiać o Tobie. Fascynujesz mnie. Powiedz mi... Jakie są Twoje ulubione kwiaty?
-Herbaciane róże. - Byłam zbita z tropu. - Szczerze mówiąc  to myślałam ,że będzie chciał wiedzieć inne rzeczy. Mogę nawet powiedzieć, że pytania dotyczące bardziej historii mojego życia.
-Rosalie, ja dopiero się rozkręcam. - Uśmiechnął się swoim bajecznym uśmiechem. - Jakiej muzyki słuchasz?
-Zależy od humoru. Szczerze? Uwielbiam smęty i stare utwory.
-Od Guns'n'Roses po Chopina. Kocham utwory współczesnego pianisty koreańskiego, Yirumy.
Przez ponad godzinę zadawał mi pytania o ulubione kolory, miejsca. Potem zaczął zadawać inne pytania.
-Jakie masz największe marzenia? - Spytał.
-Po prostu chcę być szczęśliwa. Nie wiem co przyniesie przyszłość i nie mam zamiaru próbować na nią wpływać.
-A co z Twoimi rodzicami, rodzeństwem?
-Moi rodzice rozwiedli się. Tata ma nową 'dziewczynę'. Obecnie mama jest w delegacji. Rzuciła się w wir pracy. Pracuje w firmie reklamowej. Wróci za tydzień. Nie mam rodzeństwa.
-Dlaczego tata nie zabrał Cię do siebie na czas podróży mamy?
-Tata mieszka w innym mieście,a poza tym niezbyt się mną interesuje.
-To przykre. Musisz czuć się samotna.
Znowu nie miałam pojęcia czemu, ale łzy napłynęły mi do oczu. On objął mnie ramionami i tak już zostałam. Czułam się bezpieczna. O nic szczególnego mnie nie wypytywał. Tulił mnie mocno i nie dawał się ruszyć. Siedziałam mu już na kolanach. Głowę miałam opartą o jego ramię. Na swoim ramieniu czułam jego oddech. Mówiłam o tym jak jest mi źle. Nie mam tak naprawdę nikogo. Tata odezwie się raz w miesiącu. Mama ciągle w rozjazdach. Z Jasmine spotykam się rzadko. Miałam już dosyć tego wszystkiego.
-Będzie dobrze Rosalie. Musi. - Pocałował mnie w czoło.
-Przepraszam za ten występ, ale...
-Ci... Nic nie mów. - Przerwał mi.
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Znowu zerknęłam na zegar. Niedługo wybije 19:00.
Jeszcze niedawno bałam się go, a teraz czułam, że go potrzebuje. To uczucie było we mnie cały czas, ale teraz wyraźnie się nasiliło. Jasmine była moją przyjaciółką, jednak nie mówiłam jej wszystkiego tak jak teraz mówiłam Charlesowi. Nie znałam nawet powodu. To się działo tak po prostu...
Byłam w jego ramionach. Milcząc. Było mi z tym dobrze.
-Nie musisz tu być. - Powiedziałam nagle. - Masz też swoje życie. Rodzice będą się martwić.
-Co Ty mówisz? Jest w pół do 20:00. - Zaśmiał się. - Szczerze? Wychowuje mnie ciocia. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym. - Tym razem ja go trzymałam w objęciach.
-Tak mi przykro. Tobie też musi być ciężko.
-Zginęli jak miałem cztery latka, więc niewiele pamiętam. Ciocia robi co może. I nie będzie się martwić, bo wróci pojutrze. Jest na zjeździe rodzinnym. Nie chciałem tak jechać, a ona to zrozumiała.
Po jakimś czasie, gdy się uspokoiłam, przeprosiłam go i powiedziałam, że muszę zadzwonić do mamy. Rozmawiałam z nią krótko. Powiedziałam, że mam dużo zadane. Usłyszałam na koniec nowinę : mama zostaje tam trzy dni dłużej. Negocjacje się przedłużyły.
-Dam sobie radę, mamo. Dobranoc. Miłych snów. - Rozłączyłam się.
Gdy się odwróciłam był naprzeciwko mnie, oddalony od mojej twarzy jakieś 2o cm. Bawił się moimi włosami. Opuszkiem palców wodził po moim ramieniu. Odgarnął z niego  moje włosy, a potem musnął je. Następnie zaczął całować moją szyję. Przysunął mnie do siebie. Zamknęłam oczy i moje wargi złączyły się z jego. Moje ręce obejmowały go. Podniosłam lekko jego T-shirt i wsunęłam rękę. Gładziłam jego skórę. Zmierzaliśmy w kierunku kanapy. Usiadłam i przyciągnęłam go do siebie. Całowałam jego szyję. Czułam jego szybki oddech. Wychwyciliśmy swoje spojrzenie. Objął moją twarz ręką, drugą dotykał mojej talii. Znowu bawił się moimi włosami.
-Uwielbiam Twoje włosy. Cała jesteś cudowna. Jak to robisz? - Czułam, że się rumienię.
-Ależ ja nic nie robię. - Wzruszyłam ramionami.
-Kłamiesz. W dodatku bezczelnie. - Zaśmialiśmy się obydwoje. - Oczy Ci się błyszczą.
-Nie kłamię. - Opuszkiem palców dotykałam jego policzków.
-I do tego próbujesz odwrócić moją uwagę. I idzie Ci to naprawdę bardzo dobrze.
-------------------------
Jeżeli chcecie przeczytać następny post, to chcę widzieć przynajmniej 6 komentarzy! :D Jeżeli nie to jest to dla mnie znak, że nie chcecie czytać. Także dawajcie znaków jak najwięcej! Pozytywnych lub negatywnych! :]

niedziela, 26 czerwca 2011

Part II

Byłam już w domu. Nie dałam mu się odprowadzić, mimo, iż nalegał. Nie wiedziałam o nim nic, także wolałam nie ryzykować. Myślałam cały czas o jednym. Właściwie to o dwóch rzeczach. Słowach Jasmine i Charlsie. Nie miałam pojęcia co robić. Z jednej strony słyszę od zaufanej osoby tak okropne rzeczy, a z drugiej myślałam co innego  i odniosłam inne wrażenie. Charles wydawał się naprawdę sympatyczny, szczery. No i inteligentny. Przynajmniej  jak wcześniej wspomniałam, odniosłam tylko takie wrażenie. Jedno mnie niepokoiło. Chciałam brnąć w to dalej. Nie ważne czy ja czy Jasmine miała racja. Jeżeli ja uważam słusznie, to byłabym naprawdę pocieszona. Jeśli jednak Jas chciałabym nawet udawać, że jest dobrze, aby  być tylko blisko niego. Przyciągał mnie jak magnez. Miałam silną potrzebę bycia koło niego. Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że nie powinnam tyle o tym myśleć. Nie przejmować się. Nawet jak okaże się nie wiadomo kim, zawsze można mimo wielkiej chęci zerwać kontakt. Postanowiłam zadzwonić do mamy. Musiałam w końcu, co wieczór, aby się nie martwiła. Zadzwoniłam, porozmawiałam chwilę, udając najszczęśliwszą pod słońcem nastolatkę.  Pogadałam sobie z nią jakieś 15 minut, a potem wzięłam kąpiel, spakowałam się na następny dzień do szkoły i poszłam spać.
Popatrzyłam w lustro. Ledwo stałam nad umywalką. Moja twarz była cała mokra. Patrzyłam uważnie w swoje odbicie. Jakbym nie wiedziała kim tak naprawdę jestem. Badałam swoją twarz. Była jakby wystraszona, a przecież to był tylko kolejny koszmar z NIM w roli głównej. Kolejny sen, kolejny poziom strachu... Przed nim. Zwyczajne sny sprawiają, że boję się człowieka, którego właściwie nie znam. Najgorsze jest uczucie, że go potrzebuje. Jakbym go pożądała. To uczucie jakbym musiała spędzać, każdą minutę z nim. Musiał być ze mną. Zaczęłam bać samej siebie i tego jak zaczęłam w to wpadać bez żadnej kontroli... Zdecydowanie za szybko... Koniec rozważań. Była trzecia nad ranem. Musiałam iść z powrotem spać. Jutro jest dzień. Położyłam się. Próbowałam zasnąć.  Niestety wręcz tylko się turlałam po łóżku. Cały czas miałam w głowie sceny z kolejnego koszmaru. Więził mnie. Powiedział, że nigdzie mnie nie wypuści, bo mnie potrzebuje. Próbowałam się wyrwać z jego ramion. Na próżno. Zdarł ze mnie ubranie i powtarzał, że mnie pragnie. Nie pamiętam nawet w którym momencie się obudziłam.  Nie wiem nawet jak doszłam do łazienki... Nadal nie mogłam zasnąć, a była już godzina czwarta... Piąta... Szósta... I on cały czas w mojej głowie. Uczucie jakby... Szaleństwo. Walczyłam sama ze sobą i z własnymi myślami. W końcu wybiła godzina siódma. Pora wstawać i szykować się do szkoły. Jak zwykle, ubrałam się, zjadłam śniadanie, umyłam zęby i wyruszyłam do szkoły. Słuchałam muzyki z MP4, aby wręcz zagłuszyć myśli. Nie wiem czy to możliwe, ale próbować zawsze można.
Kiedy doszłam do szkoły, nigdzie nie widziałam Jasmine. Wydało mi się to nawet korzystne. Cztery pierwsze lekcje minęły mi całkiem szybko. Potem był lunch i spotkałam Jas. Zaczęła mnie wypytywać dlaczego mam zły humor. Mówiłam, że po prostu się nie wyspałam, co po części było prawdą. Po szkole znowu próbowała wyciągnąć mnie na spacer, ale nie miałam ochoty, mimo, iż rzeczywiście potrzebowałam towarzystwa. Po w miarę znośnym dniu wróciłam do domu. Potrzebowałam odpoczynku i to dużego. Niestety wcześniej musiałam posprzątać trochę w domu i odrobić lekcje. Zebrałam się w sobie i zaczęłam jak najszybciej robić te dwie rzeczy. Im szybciej zacznę tym szybciej skończę. Po pół godzinie ogarnęłam w sumie cały dom. Nie robię dużego bałaganu, także w sumie tylko ścierałam kurze i poodkurzałam dywany. Zadane też miałam mało. Na szczęście! Po zrobieniu wszystkiego zegar wskazywał na godzinę 16:44. Zadzwonił telefon. To był Charles. Zanim przemyślałam decyzję odebrania od niego telefonu, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Witam piękna. - Odezwał się.
-Piękna? Pomyliłeś numery.
-Mama? - Zapytał z lekkim szokiem.
-Yyy.. Nie. Rosalie!
-No to co mnie wkręcasz? - Zaczęłam się śmiać. - Nie śmiej się. Myślałem już, że mama zacznie mnie oskarżać o różne dziwne rzeczy. Masz może ochotę na przejażdżkę? Zaproponowałbym znowu spacer, ale nie chcę być nudny.
-Przejażdżkę czym? Chcesz mnie gdzieś wywieźć, hmm? - Zapytałam całkiem szczerze.
-Motorem. Mam nadzieję, że nie boisz się jeździć.
-Nadzieja matką głupich, nie wiedziałeś? - Zaśmiałam się lekko. - Wolę raczej nie...
-To może coś zaproponujesz?
-Chcesz porobić mi do przodu ćwiczenia z chemii? - Na samą myśl się uśmiechnęłam.
-Oczywiście. Byłem bardzo dobry z chemii. - Powiedział wręcz z radością. Jasmine miała rację! To świr! On lubi chemię... - Gdzie mieszkasz? Przyjdę, jeśli pozwolisz za jakieś 20 minut.
Znalazłam się w kropce. Podać mu adres czy też nie. Mam noże w kuchni. Ciężkie wazony w salonie. W przedpokoju szczotki - z wielkimi kijami. A u siebie w pokoju paralizator. Rozłączyłam się. Chwilę potem wysłałam mu adres sms-em. Popatrzyłam się na siebie. Wyglądałam jak zmęczona życiem, trzydziestoletnia kura domowa. Musiałam szybko się zebrać w sobie i przez 20 minut się przyszykować. Nie wiem nawet dlaczego, ale chciałam właśnie dla niego wyglądać świetnie. Jakbym miała zamiar iść na podryw. Ubrałam zwykłą białą koszulkę na ramiączka i na to rozpiętą koszulę w niebieską kratę. Miałam nadal na sobie jeansy. Swoje włosy tylko przeczesałam i postawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam lekki nieład. Jeśli chodzi o makijaż... Pomalowałam tylko rzęsy i usta czerwoną szminką. Zostało mi pięć minut. Przyszykowałam ćwiczenie z chemii, choć pewnie i tak nie będzie nam potrzebne. Zapewne znowu będę wpatrzona w niego jak w malowidło. Usłyszałam dźwięk silnika przed moim domem. Wyjrzałam dyskretnie przez okno. Zdejmował właśnie kask. Szybko przejrzałam się w lustrze. Chwilę potem zapukał do drzwi. Próbowałam nabrać pewności siebie. Otworzyłam drzwi…
-----------------------------
Znowu do następnego Partu chcę widzieć przynajmniej 5 komentarzy! :D Niedługo stawka będzie większa :D

sobota, 25 czerwca 2011

Part I

Idąc przez ciemny korytarz, słyszałam jakieś głosy. One mnie kierowały. Nagle zobaczyłam otwarte drzwi. Wydobywały się z nich kłęby dymu. Były też tam śmiechy jak i płacze. Jęki i okrzyki radości. Bałam się tak wejść, ale byłam ciekawa co tam się znajduje. Musiało to być coś intrygującego. Szłam z trudem panując nad sobą. W końcu zobaczyłam co się tam dzieje! Jedni się kochali, drudzy bili. Jedni szeptali sobie do ucha, zapewne namiętne słowa, drudzy się kłócili. Było to straszne. Nikt nie zwracał na innych uwagi. Niczego się nie wstydzili. Na końcu stał on. Przystojny, wysoki brunet. Nagle mnie zauważył. Cały czas byłam wpatrzona w niego jak w obrazek. Nawet nie zauważyłam, gdy pojawił się za mną i szepnął mi do ucha 'chodź za mną'. Jak głupia, mała owieczka podążałam za nim. Patrzyłam na niego jakby był bogiem. Stworzycielem i niszczycielem. Bałam się go, a z drugiej strony wręcz pożądałam. W końcu zatrzymaliśmy się. Zobaczyłam w jego ręku brudną strzykawkę, która była też i nożem. Przestraszyłam się, chciałam uciekać, a on powiedział swoim aksamitnym głosem 'nie bój się, nie będzie bolało'. Poddałam się. Usiadłam, opierając się o ścianę. Usiadł przy mnie i objął mnie ramieniem. Nie wiedziałam w którym momencie wstrzyknął mi coś do żyły. Znowu nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Zaczęłam krzyczeć, bo on zaczął odchodzić! Czułam się taka bezbronna. Czołgałam się do niego, ale on był coraz dalej. Zobaczyłam moje ręce. Były żółte. Podłoga na której byłam skulona i próbowałam się ruszać, zamieniła się w lustro. Moje oczy były także żółte! Błagałam o litość. Nagle zaświeciło ostre światło i oślepłam...
Obudziłam się cała spocona i zapłakana.
-To tylko zły sen, zły sen - cały czas próbowałam sobie to wrzucić do umysłu, ale nie mogłam.. Ten koszmar był zbyt realny.
Zobaczyłam na zegarek. Wskazywała godzinę 5:43. Szłam do szkoły na godzinę 8:00, więc miałam jeszcze trochę czasu.  Popatrzyłam na stolik. Leżała tam moja MP4. Postanowiłam posłuchać muzyki. Włączyłam ostatnio moją ulubioną piosenkę 'Alomost Lover'. Słuchałam jej w kółko do godziny 6:15, a potem zaczęłam się szykować do szkoły. Założyłam rurki, zwiewną bluzkę szarą z lekkim dekoltem i naszyjnik z kluczami. Przeczesałam swoje falowane włosy, lekko się umalowałam i podążyłam na śniadanie. Byłam sama w domu. Mama wyjechała w delegacje, a tata cóż.. po rozwodzie jakoś za dużo nie utrzymujemy kontaktów. Jest bardziej zainteresowany swoją nową blond dziewczyną, niż własną córką. Jakoś przeżyje. Nigdy nie miałam z nim jakieś szczególnej więzi. W pół do 8 wyszłam do szkoły, spokojnym spacerem. W głowie miałam tego bruneta, który mi się przyśnił. Byłam tak zamyślona, że na kogoś wpadam. Podniosłam głowę i zobaczyłam JEGO. Bruneta z koszmaru. Ten za którym płakałam jak pięcioletnia dziewczynka.
-Przepraszam - uśmiechnął się - mam nadzieję, że nic się nie stało.
-Wszystko w porządku - wzięłam nogi za pas i poszłam.
Poszedł za mną. Nie wiedziałam co robić. W końcu doszłam do wniosku... Przecież nie mogę oceniać ludzi po jakimś głupim śnie! Poza tym... To nie musiał być on. Zwolniłam.
Doszedł i zapytał - Mogę poznać Twoje imię? - Jego uśmiech był hipnotyzujący.
-Rosalie... Niezbyt ładne imię - Zaśmiałam się.
-Nie prawda... Piękne. - Znowu się uśmiechnął. - Jestem Charles. - Podał mi dłoń, którą dopiero po chwili uścisnęłam.
-Miło mi, ale przepraszam. Muszę iść do szkoły, nie chcę się spóźnić.
-To może Cię odprowadzę?
-No w sumie możesz.
Szliśmy przez pięć minut milcząc.
-Podobno milcząc poznaje się duszę - powiedział cicho.
-Rozumiem, że chcesz poznać moją, albo chcesz przerwać ciszę żeby jej nie znać.
-Nie filozofuj... - Pokazał mi język. - Oczywiście, że to pierwsze. Nie rozumiem. No wiesz was kobiet. Nigdy nie wybieracie najprostszych rozwiązań. Dlaczego?
-Nigdy nie wiadomo co znajduje się głębiej. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Lepiej znaleźć więcej możliwości, a potem nie być rozczarowanym.
-Mam nadzieję, że nie będę rozczarowany spotkaniem z Tobą.
-A czego oczekujesz? - Byłam naprawdę ciekawa.
-Numeru telefonu. - Zaśmiał się lekko.
-No musisz mnie jakoś przekonać. - Byliśmy już pod szkołą, a ja miałam jeszcze pięć minut. - Masz pięć minut. Czas start.
-Jakiś argument, tak?
-Yhym.
-Bo będę Cię śledzić... I zaprowadzę do ciemnego zaułku... - Zrobił groźną, a zarazem śmieszną minę.
-No dobra, masz... - Podałam mu telefon z moim numerem.
-Wiem ta moja siła perswazji. - Uśmiechnął się i zerkał na mnie, gdy zapisywał numer.
Zadzwonił dzwonek. Zresztą zobaczyłam Jasmine, moją najlepszą przyjaciółkę. To jest najwspanialsza osoba pod słońcem. Zawsze można na  nią liczyć.
-Zapisałem. Widzę, że się miotasz. Chłopak czeka na Ciebie?
-Nie mam chłopaka. Tam czeka na mnie Jasmine, moja najlepsza przyjaciółka. Zresztą zadzwonił dzwonek, a ja w życiu się nie spóźniłam.
-Nie masz chłopaka. Nie jestem rozczarowany.
-Muszę iść, pa.
-I tak zadzwonię. - Pomachał mi, a ja prawie wbiegłam do szkoły.
Jasmine tylko powiedziała mi 'cześć', o nic nie pytała. Szybko  udałyśmy się na pierwszą lekcję. Czyli na angielski. Nauczyciel szedł akurat za nami. Usiadłyśmy w ławce. Jasmine dziwnie  na mnie patrzyła. Anglista wszedł do sali i podał temat lekcji. Widziałam, że Jas wyrywa jakąś kartkę. Napisała coś i dyskretnie podała mi kartkę.
*Skąd go znasz?*
Odpisałam:
*Właściwie to go nie znam... Wpadłam na niego. A co?*
Napisała mi krótko i treściwie:
*Trzymaj się od niego daleko. To typ spod ciemnej gwiazdy*
*Co to ma znaczyć? Znasz go? O  co właściwie Ci chodzi?*
Nie miałam pojęcia co ona ma w tej głowie. Wydaje się normalnym, sympatycznym chłopakiem.
*Jak to o co? Jemu tylko w głowie dziwki i alkohol! Dziewczyno trzymaj się od niego z daleka! Chodzi tylko i zaczepia ludzi. I zazwyczaj Ci ludzie lądują na OIOMIE!*
Nie odpisałam jej. Nie wiedziałam co... Byłam w szoku. To niemożliwe. Zresztą skąd ona może to wiedzieć? Nie sądzę, aby to było prawdą. W końcu napisałam:
*Skąd to wiesz? Znasz go?*
*Nawet nie chcę go znać*.
No i wszystko jasne. Po prostu oceniła go tak na pierwszy rzut oka... Mimo wszystko cały czas miałam w głowie dwa zdanie wypowiedziane przez niego... 'Będę Cię śledzić... I zaprowadzę do ciemnego zaułku...'
Szkoła się skończyła. Jas chciała mnie wyciągnąć na spacer, ale nie miałam ochoty. Poszłam do domu, odrobiłam lekcje. Potem coś zjadłam i położyłam na łóżku u siebie w pokoju. Nie miałam na nic ochoty. Nagle zadzwonił telefon. Nie znałam tego numeru. Odebrałam.
-Tak?
-Tu Charles. - Usłyszałam jego głos. Gdybym nie leżała, nogi by mi zmiękły.
-Gdzie jesteś? Jeśli można wiedzieć oczywiście. - Wyczułam jakby smutek w jego głosie.
-W domu. - Odpowiedziałam cicho, niepewnie oraz krótko. W głowie miałam dwie rzeczy. Jedna to słowa Jasmine, a druga to jego uśmiech.
-A co robisz? - Nie dawał za wygraną.
-Leżę.
-Kusisz czy chora jesteś? - Zaśmiał się lekko.
-Zmęczona jestem.
-Aham. Czyli nie masz ochoty na spacer? W parku na przykład?
Musiałam szybko myśleć. Jasmine mnie ostrzegała, ale z drugiej strony to był park. Miejsce publiczne. Co mógłby mi zrobić przy ludziach. A gdyby chciał zrobić mi coś w domu.. Nie wie, gdzie miszkam.
-O której? - Zapytałam.
-Teraz. Co Ty na to?
Zaparło mi dech w piersiach. Zagubiłam się.
-Oczywiście. Z miłą chęcią. Znajdziesz mnie gdzieś w parku. - Rozłączyłam się.
Zaczęłam jak głupia się szykować. Był hipnotyzujący. Uczesałam włosy. Przebrałam się. Jeansy, szpilki, czarna bluzka. I lekki makijaż. Godzina na którą byliśmy umówieni to była 'teraz', więc musiałam się spieszyć. A zresztą... To on chcę się spotkać. Może poczekać. Poprawiłam jeszcze szybko włosy. Zamknęłam wszystkie okna. Potem mogłam wyjść z domu. Zamknęłam za sobą drzwi, nabrałam powietrza i poszłam przed siebie. Miałam bardzo krótką drogę do miejsca umówionego spotkania. Była już 18:13. A jest jesień. Niedługo... Za jakąś godzinę zacznie się ściemniać. Musiałam się sprężać. Bałam się go, a jednocześnie strasznie mnie do niego ciągnęło. Byłam w parku. Usiadłam na ławce. Myślałam o nim, gdy nagle go zobaczyłam. Szukał mnie. Odwróciłam się, żeby nie zobaczył twarzy.
-Przepraszam, wie pani, która godzina? - Nie widziałam twarzy, ale w pamięci szczególnie utknął mi jego głos. Spojrzałam na zegarek.
-18:20, Charlsie. - Odwróciłam się i uśmiechnęłam.
Nigdy nie ucieszyłam się w ten sposób jak kogoś zobaczyłam. Usiadł obok mnie. Jego uśmiech był niebanalny. Zacisnęłam usta. Nie wiem co się ze mną działo. Patrzyłam w jego piękne brązowe oczy.
-Chodź, przejdźmy się. - Wyszeptał. Podał mi rękę.
Podałam mu rękę i wstałam. Nie puścił mojej ręki, ani ja nie puściłam jego. Czułam się bezpieczna w tym zagrożeniu. Szliśmy w milczeniu. Był blisko mnie.
-Milczmy. - Znowu wyszeptał patrząc mi w oczy. - Chcę poznać Twoją duszę...
------------------------------
Witam ;) Mam nadzieję, że spodoba wam się pierwszy odcinek ;) Jeżeli chcecie kolejny odcinek, chcę widzieć przynajmniej 5 komentarzy!!! :D Komentarze są dla mnie ważne, bo wiem co sądzicie o blogu ;)
Piosenka 'Almost Lover' - http://w651.wrzuta.pl/audio/7fi6xg6kg3y/a_fine_frenzy_-_almost_lover

piątek, 24 czerwca 2011

Bohaterowie.


Rosalie, lat 17. Rosalie jest typową nastolatką. Do czasu, kiedy poznaje pewnego chłopaka. Nagle wszystko zmienia swój sens...


Charles, lat 19. Skończył szkołę i nie ma zajęcia. Wydaje się zabawny i sympatyczny, ale tak naprawdę jest zupełnie inny.


Rita, lat 18. Jest bardzo zakochana w Charlesie. Nie widzi świata poza nim i zrobi dla niego wszystko, co zapewne wyjdzie jej na szkodę.


Jasmine, lat 17. Chodzi razem z Rosalie do szkoły. Są najlepszymi przyjaciółmi. Jasmine ma zawsze dobre rady dla innych, jest bardzo zasadnicza, a jednocześnie opiekuńcza.


Patrick, lat 21. Kolejny najlepszy przyjaciel Rosalie. Zawsze jest tam, kiedy ona go potrzebuje. Bardzo prawdziwy, czuły, trochę skryty w sobie chłopak.

czwartek, 23 czerwca 2011

Baner ;)

Baner to tego bloga ;)
Wysyłajcie dalej ;) Będzie ciekawie ;) Niedługo (może nawet dzisiaj bohaterowie :)). Jeżeli macie jakiś pomysł na opowiadanie, które chcielibyście przeczytać, piszcie w komentarzach! Blog ogólnie ma być o miłości wśród narkomanów.
Ps. Nie jestem narkomanką :P